z których nauka lub przemysł dziś codziennie użytkuje. Dziwią nas te odkrycia tak ważne, dokonane z taką łatwością przez człowieka, który w pamiętnikach swych powtarza, że nie jest bynajmniej chemikiem, że wszystko, czego dokonał, zawdzięcza przypadkowi.
Do czego nie chciał się przyznać, to wyjawiają jego biografowie:
»Priestley — powiada Thomson — posiadał bystrość umysłu, nie zniechęcającą się żadną przeszkodą, i talent obserwacyjny, który dozwalał mu wysnuwać wnioski z każdego zjawiska. Był tak skrupulatny i staranny, że nigdy nie zaniedbał zanotować jak najdokładniej najdrobniejszego szczegółu swych obserwacyi. Równie szczery, jak bezinteresowny, w poszukiwaniu prawdy znajdywał jedyny cel swego powołania«.
Gdy kapitan Cook przedsięwziął drugą podróż, pragnął zabrać z sobą Priestley’a w charakterze kapelana okrętu, lecz na szczęście dla nauki admiralicya uznała kaznodzieję za niedość prawowiernego. Stanowisko słynnego chemika, obarczonego rodziną, było wielce niepewne, ale dzięki lordowi Shelburne, margrabiemu de Lansdown, otrzymał u niego miejsce bibliotekarza z pensyą roczną przeszło 6.000 franków. Priestley znalazł w tym szlachetnym magnacie silnego protektora, który wspierał go w pracach i dał środki ich wykonywania; towarzyszył mu też w podróży do Francyi, Niemiec i Niderlandów. Priestley, przybywszy do Paryża, przyjmowany był przez uczonych i słynnych filozofów; osobliwszy wówczas przedstawiał się widok tego człowieka, obdarzonego wielką inteligencyą, który, pozostając wśród ateuszów, nie zapierał się, że był chrześcijaninem.
Priestley pozostawał u hrabiego Shelburne aż do 1780 roku. W tym upływie czasu wydał pierwszy tom swych Doświadczeń i spostrzeżeń nad rozmaitymi gatunkami powietrza. Miał właśnie oddać do druku piąty i ostatni tom tej pracy, gdy nagle opuścił swego protektora. Co go zniewoliło do porzucenia życia tak spokojnego? o tem nikt nie wie. Bądź co
Strona:Gaston Tissandier Męczennicy w imię nauki.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.