leniami. Widziałem Fulton’a, domagającego się odbycia doświadczeń, pragnącego dowieść skutków tego, co nazywał swym wynalazkiem. Pierwszy konsul obchodził się z nim, jak z szarlatanem, i nie chciał o niczem słyszeć. Wdawałem się dwukrotnie w tę sprawę, nie mogąc rozproszyć wątpliwości w umyśle Bonapartego. Niepodobna obliczyć, coby nastąpiło, gdyby się zgodził na udzielenie sobie objaśnień. Dobry geniusz Francyi zesłał jej Fulton’a — pierwszy konsul, głuchy na głos jego, pozbawił się sam szczęścia«.
Fulton opuścił Francyę w cztery lata potem, to jest w 1807 roku; statek jego parowy Clermont odbył pierwszą podróż do Nowego Yorku, upamiętniając na zawsze urzeczywistnienie żeglugi parowej. Clermont przedstawiał 150 beczek objętości, ośmnastokonna maszyna parowa nadawała ruch statkowi. Zadanie zostało rozwiązane.
Gdy Fulton wstąpił na statek na rzece Wschodniej, tłumy ludu ciemnego i nieprzyjaznego przyjęły go głupiemi drwinkami i groźnymi wrzaskami. Nagle gdy statek popłynął, okrzyk uwielbienia wydarł się ze wszystkich piersi, zniewalając wielkiego mechanika do zapomnienia zniewag, jakiemi był przed chwilą obrzucony.
Niepodobna opisać uniesień zgromadzonego ludu. Wielu ludzi prostych, nieokrzesanych, pozbawionych wszelkich uczuć, dopuszczających się grubych żartów, oniemiało z podziwu; tryumf geniuszu powitany został szalonym oklaskiem.
W kilka dni potem Fulton ogłosił w dziennikach, że urządza przewóz na rzece Hudson od Nowego Yorku do Albany. Clermont odbył tę drogę, wynoszącą 240 kilometrów, w ciągu trzydziestu dwóch godzin. Nikt nie odważył się towarzyszyć Fulton’owi w tej podróży, lecz gdy miał powracać, zgłosił się jeden człowiek. Był nim Francuz, nazwiskiem Andrieux, mieszkający wówczas w Nowym Yorku; powiada Ludwik Figuier w wybornej swej historyi statków parowych. — Wchodząc na statek dla złożenia opłaty za podróż, Andrieux znalazł tu jednego tylko człowieka, zajętego pisaniem w kajucie — był to Fulton.
Strona:Gaston Tissandier Męczennicy w imię nauki.djvu/247
Ta strona została uwierzytelniona.