Horacy Wels pozostał w cieniu, zapomniano o nim, udał się więc do Anglii dla udowodnienia swych praw; lecz wszędzie w Londynie znalazł przed sobą drzwi zamknięte.
W 1857 roku przybył do Paryża, lecz i tu jego starania nie były szczęśliwsze. Przywiedziony do nędzy, wrócił do Stanów Zjednoczonych, głęboko zniechęcony.
Wels postanowił pozbawić się życia — i otworzył sobie żyły w kąpieli. Gdy rozpoznawano jego zwłoki, dostrzeżono, że pod ręką miał flaszkę z eterem.
Nieszczęśliwy wynalazca, nie mogąc korzystać z odkrycia, które powinno mu było zapewnić sławę i dostatki, potargał swe życie.
Śmierć Wels’a przeszła niespostrzeżenie — nikt nie uronił łzy na jego grobie.
Prawie w tymże samym czasie Jackson otrzymał nagrodę Montyon’a od Instytutu francuskiego, a Morton ciągnął zyski ze sprzedaży swych praw!
Potomność mniej będzie niewdzięczna i zachowa wspomnienie zasług i współczucie dla tego nieszczęśliwego i nieuznanego młodzieńca, który, przyłożywszy się do uposażenia ludzkości wielkiem dobrodziejstwem, umarł zrozpaczony w zakątku Nowego świata.
Do tych wszystkich nieznanych pracowników, którym cywilizacya niejedno wielkie dzieło zawdzięcza, chociaż o nazwiskach swych dobroczyńców nie wspomina, bo ich nie zna, można zastosować piękne słowa poety Augusta Barbier’a:
Jak tylko gwiazda, co wam przyświecała,
Wypuści ostatni swój promień,
Wnet imię wasze ginie w niepamięci,
Co wszelki ślad życia zaciera.
Nie dla was dzielni, wspaniałe pomniki,
Waszego imienia nikt nie zna;
Naród dobrze pamięta tylko tego,
Co tępi armatą i mieczem!