żądał od niego map i planów, zlecił mu, aby rozwinął swe teorye przed Radą państwa, a gdy już stał się panem wszech jego tajemnic, wysłał karawellę na Atlantyk, która miała postępować drogą, wskazaną przez Kolumba i wydrzeć mu owoc jego geniuszu.
Karawella ta żeglowała ku zachodowi od czterech zaledwie dni, gdy sternicy, zaskoczeni przez burzę, wystraszeni, powrócili do portu.
Krzysztof Kolumb postanowił opuścić kraj, w którym pozostawiał tylko pełne goryczy wspomnienia. Wyruszył powtórnie do Genui, wznowił swe propozycye, lecz i tym razem nie miał powodzenia. Wszelako nic nie było w stanie go zniechęcić; po tylu przecierpianych zawodach, postanowił kołatać jeszcze do wszystkich drzwi, z ręką opuszczoną, lecz z podniesionem czołem — jak człowiek pragnący wyżebrać dla ludzkości odkrycie nowego świata.
Wkrótce przywiedziony został do ostatecznej nędzy; łachmany przyodziewały ciało szlachetnego żebraka; nadomiar nieszczęścia utracił żonę i musiał wychowywać jedenastoletniego swego syna.
Pewnego dnia, tułając się w okolicach miasta Palos de Mogues, w Andaluzyi, zaszedł przypadkiem przed bramę klasztoru franciszkańskiego. Tu kołacze, prosząc o kawałek chleba i trochę wody. Przeor Juan Perez de Marchena, przyjmuje cudzoziemca, wypytuje go, znajduje w jego zachowaniu się osobliwą godność i przejęty zostaje podziwem, gdy Kolumb opowiada mu swe dzieje, przedstawia plany i zwierza się ze swych nadziei. Gościnność przeora zmienia się wkrótce w przyjaźń szczerą; Kolumb dzięki temu potężnemu protektorowi ma otwarty wstęp do dworu hiszpańskiego, może widzieć króla Ferdynanda i królowę Izabellę.
Krzysztof Kolumb wyrusza do Korduby, gdzie przebywa król Hiszpanii, zajęty pilnie wyprawą przeciw Maurom; po nadaremnych kilkumiesięcznych prośbach otrzymuje wreszcie posłuchanie u Ferdynanda i Izabelli, przedstawia się skromnie, lecz z godnością, przejęty tą głęboką wiarą, że jest
Strona:Gaston Tissandier Męczennicy w imię nauki.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.