Strona:Gerhart Hauptmann - A Pippa tańczy.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.


DYREKTOR. To czemuż nie wyrzucicie draba!
TAGLIAZONI (spokojnie zgarniając złoto, obraca się w połowie do dyrektora). Altro! Drab, to są inni, io no. Basta! Andiamo a letto! Pippa, avanti! vien qua.
ANTON. Co, to teraz, kiedyś nam pieniądze zabrał, chcesz iść spać? Musisz zostać! Będziemy grali dalej.
TAGLIAZONI. E altro! Czemu nie? Ja dalej grać! come vuole! come vuole, signor mio!
(Kelnerka, gospodarz, jeden malarz, robotnik i grający na okarynie, szukają po podłodze pieniędzy).
DRUGI ROBOTNIK (przy stole). Jeśli jeszcze co upadnie, to, jak Boga kocham, nie szukam.
(Środkowemi drzwiami wchodzi Michał Hellriegel, dwudziesto-trzy letni czeladnik; na głowie cienka, okrągła czapczyna, w ręce tobołek z przytroczoną szczotką; surdut, kamizelka i spodnie jeszcze jakie takie, buty zaś zupełnie rozlazłe. Na bladej, zmęczonej twarzy chłopca i w jego ruchach, znać długie, uciążliwe błądzenie. Niezwykle delikatne, prawie szlachetne rysy twarzy. Nad górną wargą miękki meszek. W jego wysmukłej postaci czuć piętno fantazyi i piętno słabości).
KELNERKA. Jezu, tak późno i jeszcze jeden czeladnik!
HELLRIEGEL (stoi oszołomiony, mrużąc oczy od żrącego dymu, rozglądając się lękliwie z pod powiek, w świetlnym kręgu lamp: w rękach mnie czapkę starając się zasłonić nią przegryzione mrozem ręce. —): Czy niema tu noclegu dla podróżującego czeladnika?
WENDE. Czemu nie? za dobre słowo i pieniądze (Do chłopaka, który ogląda się za próżnem miejscem): Proszę sobie usiąść na baryłce z wódki i wyli-
—   18   —