Ta strona została uwierzytelniona.
dzieści flaszek szampana, że nawet ma w tobołku wiersze własnego utworu!
PIPPA (podnosi się mimowoli, jakby w jakimś zamiarze, przypatruje się to chłopcu, to znowu bezradnie otoczeniu, nagle podbiega do dyrektora). Padrone! Padrone! on płacze!
DYREKTOR. Słodycz i łzy
To nie mój fach!
To nie mój fach!
SCHÄDLER (odchodzi od stołu i staje w postawie wojskowej przed dyrektorem). Panie dyrektorze, ja jestem człowiekiem honorowym!
DYREKTOR. No i? pocóż mi to teraz mówicie? po północy w tej mordowni.
SCHÄDLER (ociera zimny pot z czoła). Nienaganny majster jestem.
DYREKTOR. No i?
SCHÄDLER Chciałbym zaliczkę!
DYREKTOR. A cóż to sobie myślicie, że kasę w swojej kurtce noszę, czy co?
SCHÄDLER. ...Prywatnie...
DYREKTOR. Prywatnie, ani mi się nawet nie śni! Postaram się nawet o to, żeby was zupełnie zniszczyć.
SCHÄDLER. Oszukuje nas tu wszystkich, ten pies.
DYREKTOR. To czemuż z nim gracie? dlaczego nie zrobicie z tym łotrem końca!
SCHÄDLER My tak, czy tak, raz koniec z nim zrobimy.
DYREKTOR. Macie w domu żony i dzieci...
SCHÄDLER. To chyba wszyscy mamy, panie dyrektorze! Ale jeśli już raz dyabli nadali...
— 21 —