Ta strona została uwierzytelniona.
DYREKTOR. Nie! Takiego bzika nie popieram.
(Schädler wzrusza ramionami i idzie za szynkwas do Wendego. Widać jak go nakłania, żeby mu pożyczył. Wende z początku odmawia — wreszcie daje. Hellriegel pije tymczaczasem łapczywie gorący grok, który mu właśnie postawiła kelnerka. Przynosi mu teraz jedzenie, do którego się zabiera).
DYREKTOR (podnosi szklankę w stronę chłopca). No, ty spóźniona jaskółko! Zdrów!
HELLRIEGEL (podnosi się uniżenie dziękując z szklanką w ręce, pije i na nowo usiada).
DYREKTOR. Ojczyzna ptaków niebieskich jeszcze dosyć daleko.
HELLRIEGEL (właśnie chciał usiąść, podrywa się znowu). Ale ja chęć mam i wytrwałość!
DYREKTOR. I krwią plujesz!
HELLRIEGEL. Trochę, to nie szkodzi!
DYREKTOR. Nie. Gdybyście tylko wiedzieli, do czego to właściwie macie tę chęć... Co to właściwie was tak ciągle podrzuca, że co chwila niespodziewanie podrygujecie?
HELLRIEGEL. Czasem to aż mną rzuca z niecierpliwości.
DYREKTOR. Jak dziecko w ciemnej izbie, kiedy to mamusia za drzwiami pierwsze świeczki na bożem zapala drzewku? Zupełnie podobnie! Tak prędko jednak kolaska się nie toczy.
HELLRIEGEL Wszystko się musi zmienić — Cały świat!
DYREKTOR. A przedewszystkiem, jego jaśnie wysokość!
(Do Pippy). A to ci największy głupiec, dziecino, z tych wszystkich mądrych, których się widzi przy
— 22 —