Ta strona została uwierzytelniona.
PIPPA (rzuciwszy okiem, zobaczyła drzwi; mimowoli podnosi się i podrywa się do ucieczki. Huhn zabiega jej drogę)
HUHN. Nie tknę się ciebie! nie ruszę cię, dziewuszko! tak czy tak, musisz u mnie zostać.
PIPPA. Pani Wende! pani Wende! — (Stoi cisnąc ręce do twarzy).
HUHN. Nie bój się! — Co się stało — to się już nie odstanie! — Czasem to tak stawia się zatrzaski na wiosnę... no i czasem zimą wpadają w nie trznadle! — — (wciąga głęboki łyk z flaszki z wódką).
(W drzwiach ukazuje się głowa kozy).
HUHN. Hej, Jakób, zastawno Ludkę na polu! Musi mi dać dzisiaj parę kropel więcej mleka. — (Bierze mały stołeczek, wchodzi do sionki i doi kozę, zasłaniając równocześnie sobą drzwi. Przez ten czas Pippa już trochę ochłonęła. Jej cichy jęk i kwilenie wyraża już omdlałą uległość; znowu ją lęk porywa, zbliża się mimowoli do ściany oświeconej jasnym płomieniem ognia buchającego z gruby, zdaje się w rozmyślaniach zatapiać, klęcząc na ziemi, wpatrzona w głośno trzaskający płomień).
PIPPA. O santa Maria, madre di dio! o madre Maria! o santa Anna! o Maria, madre santa!
(Stary Huhn wydoił już kozę — wraca do izby. Strach i przerażenie Pippy znowu się wzmaga; przystępuje do niej, stawia w pewnej odległości garnuszek z mlekiem i cofa się).
HUHN. No pij — kozie mleko, ty mała, złota ciotko! (Pippa patrzy zrozpaczona na Huhna, porywa garnuszek i pije łapczywie).
HUHN (uderza się oboma rękami po kolanach i śmie-
— 33 —