Strona:Gerhart Hauptmann - A Pippa tańczy.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

nieważ wygląda jak bałwan śnieżny, wchodzi do sieni otrzepuje się, przyczem głuchy skrzętnie mu pomaga.)
Podczas tego wchodzi prawie bez szmeru prawemi drzwiami stary, poważny mężczyzna. Wysoki, szeroko barczysty, wielka głowa jego okolona długim, spadającym włosem siwym. Jego wygolona, surowa twarz, pokryta prawie zmarszczkami. Krzaczaste brwi oceniają wielkie, wyraziste oczy. Wygląda na 90 lub więcej lat, ale tak, jakby starość spotęgowała w nim siłę, piękność i młodość. Ubranie jego składa się z kitla sięgającego kolan, z grubego płótna, z szerokimi rękawami. Nosi okrągłe, z czerwone wełny buty sznurowane i skórzany pas na biodrach. Na pasie, przy wejściu jego spoczywa właśnie wielka, szlachetnej formy prawa ręka. Jest to Wann.
Wann zwraca baczny, śmiejący się wzrok swój na sień, przechodzi wolno przez pokój i siada za stołem przy pulpicie. Podpiera się, palcami w zamyśleniu rozgarniając włosy, które białymi lokami padają na otwarte fioliały, na których oczy się jego zatrzymały. Otrząsnąwszy się już ze śniegu, wchodzi Dyrektor. Początkowo nie widzi Wanna.
DYREKTOR. O, wy gazelle! — słodkie bliźniaki! — Tak! a no to możemy się tymczasowo możliwie najwygodniej u starego franta rozgościć!
WANN. I ja tak myślę! a prócz tego możemy się napić czarnego falerna!
DYREKTOR (zaskoczony). Do dyabła! a skąd się tu pan tak nagle wziąłeś?
WANN (z uśmiechem) Ba, gdyby to tak kto mógł wiedzieć, dyrektorze! — Witajcie mi szczerze![1] — Jonatan!
DYREKTOR. Tak, słusznie! zielono i niebiesko pewnie zrobi się temu, kto przez cztery godziny zzia-
  1. Po niemiecku: „Willkomen im Grünen“ — tem się też tłumaczy sens następnych słów Dyrektora.
—   51   —