Ta strona została uwierzytelniona.
raźliwy krzyk męki rozszalałego poznania bożego. Ślepo, bezlitośnie gnębią go one, z ryczącej, ze strachu oniemiałej duszy.
HELLRIEGEL. A nie możesz mu co pomódz, stary?
WANN. Nie mogę bez tego, którego ty zawołać nie możesz.
PIPPA (drżąc). Czemu to on tak na tortury wyciągnięty? Bałam się go i niecierpiałam go! ale czemu on z taką wściekłością i bezlitosną nienawiścią jest prześladowany?... ja tego nie żądam!
HUHN. Co to? puśćcie! puśćcie! puśćcie! nie wbijajcie mi kłów w ciało! puśćcie! puśćcie! nie łamcie mi kości w ręce! nie rozdzierajcie mi ciała! nie drzyjcie mię! nie rozdzierajcie mi duszy w kawały!
HELLRIEGEL. Do stu tysięcy piorunów! jeśli to ma być próba siły, jeśli ten rybio-krwisty olbrzym myśli mi zaimponować... to tak czy tak, nic mi nie imponuje! najwyżej z przymusu! — Czy on niema zupełnie respektu przed swoją twórczością, albo czy on czego nie umie? że wszystkie chwile krótko i głupio zabija? w dodatku z tą ciekawą manią, która ze wszystkiego jest mu prawdopodobnie jedynym żartem!
WANN. Najważniejszemby tu właściwie Michał było, żeby jeden z nas poszedł i zobaczył, gdzie jest ten, którego tęskliwie oczekujemy. Bo twoja gadanina wreszcie niczego nam nie przyniesie.
HELLRIEGEL. Wyjdź ty! ja tu zostanę.
WANN. Dobrze! — (Do Pippy) — Ale nie tańczcie przypadkowo z nim!
HELLRIEGEL. O nieba! jeśli kto w takiem niezno-
— 80 —