Zaczynać jeden chce i drugi.
Za młyn odeszli. Sekundanci
Obaj przebiegli, obaj franci,
Spór między sobą wiodą długi,
Zważając pilnie każdy krok —
A wrogi w ziemię topią wzrok.
Wrogi! — A dawnoż między nimi
Krwi żądza przepaść wykopała?
Wszak byli braćmi najczulszymi!
Każdy z nich myśli, marzy, działa
Do spółki z drugim — jakby w obu
Jeden duch mieszkać miał do grobu.
Dziś — czy ich umysł zaszedł mgłą? —
Chcą się zabijać z zimną krwią!
Czyż pod bezmyślną szału władzą
Zwierzami stać się mają z ludzi?
Czyż się myśl dobra w nich nie zbudzi?
Ach! czyż rąk sobie nie podadzą? —
Nie! bo opętał ich, przez traf,
Zwyczaj — najdziksze z ludzkich praw.
Błysnęły w słońcu pistolety...
Długo ich wnętrza oczyszczano;
Potem, dostawszy kul z kalety,
Nabito lufę gwintowaną,
I na panewkę, szarą strugą,
Proch się posypał. Niezadługo,
Odwodzonego kurka szczęk
Zbudził wzruszenie, lecz nie lęk.
Zrzucili płaszcze przeciwnicy.
Zarieckij wytknął, nie bez sporu
Strona:Gomulickiego Wiktora wiersze. Zbiór nowy.djvu/104
Ta strona została uwierzytelniona.