Lecz widzieć, że już z wroga trup —
Mała przyjemność, lichy łup!
Cóż jeszcze, jeśli tą ofiarą
Ktoś, co był naszym przyjacielem.
I co zapłacił śmierci karą
Błąd, ledwie godzien, by go celem
Czyniono zemsty; co się wielce
Uniósł fantazyą przy butelce;
Co policzone miał za grzech:
Słówko, spojrzenie, ukłon, śmiech..
I cóż się w sercu waszem dzieje,
Gdy go widzicie jak na ziemi,
Blady, z oczyma zeszklonemi,
Leży przed wami i kostnieje?
Gdy na wołanie jest jak głaz,
Nie widząc i nie słysząc was?
Z obłędnym wzrokiem, jak szaleni,
Których sumienia ranią miecze,
Patrzy na trupa Eugieni.
„Ha, cóż? zabity!” — sąsiad rzecze.
Zabity!... słowo to krew ścina
W żyłach zbladłego Oniegina;
Drży, lecz wstrzymuje się od łkań.
Zarieckij kładzie do swych sań
Zakrzepłe w bryłę lodu ciało,
I do dom wiezie straszne brzemię.
Konie kopytem ryją ziemię,
Poczuwszy trupa, pianę białą
Toczą, wędzidła gryzą stal —
Wreszcie pomknęły wichrem w dal.
Strona:Gomulickiego Wiktora wiersze. Zbiór nowy.djvu/107
Ta strona została uwierzytelniona.