Wam, drodzy moi, żal poety
I los wam jego ściska serce.
Nie doszedł nawet środka mety;
Nim mógł zabłysnąć, zgasł w iskierce!
Gdzież są widzenia jego czyste,
Porywy mocne i ogniste?
Gdzie młodocianych pieśni kwiat,
Co miał czarować wonią świat?
Gdzie myśli, lotne jako ptaki,
Burze miłości, żądze czynu,
Wstręty do nizkich pełzań gminu?
Gdzie te, wiecznego życia znaki,
Świt wskazujące z-po za mgły:
Świętej Poezyi złote sny?
Może go losy powołały,
By uszczęśliwiał ludzkie plemię;
Może, do wielkiej zrodzon chwały,
Napełnić miał swym blaskiem ziemię;
Lira, dziś głucha, jak mogiła,
Możeby pieśnią przemówiła,
Którejby słuchał wieków ciąg?
Duch, co dziś uszedł prób i mąk,
Może w odlocie zabrał z sobą
Naszego szczęścia tajemnicę,
Na wieczną skazał nas tęsknicę,
Okrył zbolały świat żałobą —
I błogosławieństw ludzkich chór
Już go nie znajdzie tam, wśród chmur!
A może byłoby inaczej...
Poeta może zwykłym szlakiem
Strona:Gomulickiego Wiktora wiersze. Zbiór nowy.djvu/108
Ta strona została uwierzytelniona.