Wzniósł lepiankę — wichry ją rozwiały;
Wzniósł dom z głazów — ziemia go pożarła;
Zasiał pole — a lodu kawały
Grad rozsypał, i niwa zamarła.
Zbiorów jego i bróg nie utrzyma:
Błyśnie pożar — plony w popiół stleją,
Powódź przyjdzie krokami olbrzyma —
Pracowniku! żegnaj się z nadzieją!
Bój wre wszędzie, kędy wzrok dosięga;
Za nic trudy, długa praca za nic;
Rozkiełznanych żywiołów potęga
Nie zna tamy, litości, ni granic.
Lecz nad cierpień i jęków otchłanią,
Głos anioła rozbrzmiewa zwycięzko:
„Choć boleśnie groty nieszczęść ranią,
Wstań, człowieku, i broń się przed klęską!
Gdy z przyrodą żyć musisz w rozterce,
Weź na uzdę żywiołów bezprawia;
Twym orężem: współczujące serce
I dłoń, która miłosierdzie sprawia.
Złe ulęknie się tego oręża
I moc łatwo nim zwalczysz przeklętą;
Serce da ci wiarę, co zwycięża,
Dłoń z darami — siłę nieugiętą.
Te dwie cnoty za wszystko ci starczą,
Bo gdy poczniesz z żywiołami boje:
Miłosierdzie osłoni cię tarczą,
A współczucie poda miecz i zbroję!”