A milcząca towarzyszka przy nim.
Iście droga to była krzyżowa,
A mąk sroższych i w czyśćcu nie znają.
On ni słowa nie rzekł, wciąż się naprzód
Wydzierając, przez deszcze i wichry,
A nocami, na słomie gdzieś, w szopie,
Gorączkowe sny miewał, i po nich
Często gniewem wybuchał szalonym,
I zerwawszy się, biegł znów przed siebie.
Myślał pewnie, że dzikiem obejściem
Towarzyszkę odstręczy od siebie,
I że Nina go w drodze porzuci;
Lecz napróżno. Jak cień nieodstępny,
Ta milcząca snuła się wciąż przy nim.
Im chmurniejszy bywał, tem łagodniej
Spoglądały nań oczy dziewczyny —
A to nieraz do łez go wzruszało.
Kres tymczasem pielgrzymki się zbliżał,
A z nim wespół ta chwila fatalna,
Upragniona razem i przeklęta,
Która niosła groźne rozwiązanie.
Szlak graniczny przeszli — są już w kraju;
A gdy leśną mijają gęstwinę,
Nagle błyska im pusta polanka..
Krzyż pochyły stał tu jak na straży,
A dokoła sztachety przegniłe
Oznaczały dawnych mogił miejsca.
Deszcze zmyły z drewnianych krzyżyków
I nazwiska zmarłych i tytuły,
Strona:Gomulickiego Wiktora wiersze. Zbiór nowy.djvu/130
Ta strona została uwierzytelniona.