Ta strona została uwierzytelniona.
Z paszczęk strugą czerwoną
Krew im z pianą się toczy;
Każdy grzywę zjeżoną
I iskrzące ma oczy.
Lwica zimnym jest głazem
Dla obydwóch rywali,
Lecz za sobą ich razem
Ciągnie dalej i dalej.
Wreszcie w gąszcz się przewala
I do boju znak daje:
Kto zagryzie rywala
Ten kochankiem zostaje.
I ja także, jak lwica,
Dwóch wodziłam za sobą,
Każdy z rodu i z lica
Mógł być lubej ozdobą.
Nie wybrałam żadnego,
Choć mi nieśli usługi;
Jeden był grand Diego,
Torreador był drugi.
Obaj mieli skry w oku,
Ach! i uśmiech miodowy;
Ale żaden o zmroku
Nie wszedł do mej alkowy.
Raz, północną godziną,
Zobaczyłam ich w dali,