W dom wejdę mego Pana, i miejsce z Nim podzielę,
Gdzie pieśni brzmią i hymny, gdzie święto i wesele.
Czemuś, o duszo moja, smutkiem się omroczyła?
Czemu w tobie przygasły: dawna ufność i siła?
Ocknij się, wierz i ufaj — bo rychło przyjdą chwile,
Kiedy czoło przed Panem, jak przed Zbawcą, pochylę,
Dusza moja się lęka — przeto wspomnę na Boga,
By na puszczy i w górach odstąpiła mnie trwoga.
Otchłań przyzywa otchłań — więc nawałnicą wściekłą,
Na moje serce spadło udręczeń całe piekło.
Wszystkie burz okropności i wszystkie zniosłem gromy,
Gdyś, Panie, swego gniewu dawał mi znak widomy.
Dziś, za dnia, w walce z losem Twa łaska jest mi zbroją,
A pokrzepieniem nocnem: pieśni na chwałę Twoją.
Modlić się będę w sobie, modlitwą płosząc cienie,
I powiem Stwórcy swemu: Tyś port mój i zbawienie.
Kiedyś, Ojcze i Panie, wyrzucił mnie z pamięci,
Wrogowie dom mój naszli, zuchwali i zawzięci.
Od złości ich i szyderstw omdlała we mnie dusza,
Stałem się pastwą smutku, który kości wysusza.
Lecz, gdy mię gawiedź pyta o Boga i moc Jego,
Czemu trwożysz się, duszo, urągania lichego?
Strona:Gomulickiego Wiktora wiersze. Zbiór nowy.djvu/67
Ta strona została uwierzytelniona.