W każdym gaju słyszałeś pieśni; tuż przy dworze
Szumiał sad; w sadzie kwiatów falowało morze.
Od tego raju woni i barw dusza chłopca
Odbierała pieszczoty: zawiść kwiatom obca.
Sad się pysznił niejedną gruszą i jabłonią,
A gęsty był, że, idąc, rozchylano dłonią
Gałęzie. Woda drżała w szmaragdowej ramie.
Czasem w mroku błysnęło coś, jak nagie ramię.
Rzekłbyś, że płoche nimfy biegały tam. Z krzaków
Wznosił się prosty pacierz owadów i ptaków.
Wszystkie głosy dźwięczały wesoło a strojnie;
Wśród ziół i kwiecia zdroje gwarzyły spokojnie,
A cały ten hymn życia brzmiał tem uroczyściej,
Że wtórzył mu, jak organ, poważny szum liści.
Wielką pieśń, którą niebo śpiewa w dniach wesela,
Niedołężnie przedrzeźniać ziemia się ośmiela
Na wiosnę, gdy królewskim ozdobi się majem.
O cichy, wonny sadzie! Tyś był prawie rajem,
Pieszcząc dziecię, co miało wdzięk prawie anioła.
Dusza chłopca w tym raju stała się wesoła,
Czując, że oczy starca miłośnie jej strzegą —
I zanadto, niestety, przywykła do niego!
Ogród, to rzecz prześliczna. Jeśli w to ukrycie
Schowacie dziecię, potem starca — uczynicie
Tak właśnie, jak Bóg czyni. Wiążąc w splot uroczy
To, czego łaknie serce, z tem, co bawi oczy,
Poeta ten (w naturze tkwi sztuki zagadka)
Różom daje niemowlę, niemowlęciu dziadka.
Dziecię brata się z kwiatem: wiek ich równy godzi,
Strona:Gomulickiego Wiktora wiersze. Zbiór nowy.djvu/76
Ta strona została uwierzytelniona.