Strona:Gomulickiego Wiktora wiersze. Zbiór nowy.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.

Dziewczątko rozśpiewane, wesołe a hoże.
Mówią, że to sierota, sama pośród ludzi.
Jednak czasem w jej oczach taki blask się budzi,
Jakby przywykły patrzeć wprost w oblicze Boże.

Dość ją ujrzeć, by poznać jak czysta i święta;
Jej serce nie zna burzy, wzruszeń nie pamięta;
To ptaszę nie spotkało się jeszcze z potrzaskiem;
Z dziewiczej duszy nie spadł ani jeden listek,
Motyl ma na skrzydełkach złoty pył swój wszystek,
Na kwiatku perła rosy świeci pełnym blaskiem.

Z wnętrza cichej izdebki gdy wybiegnie oko,
Promieniem swoim przestrzeń ogarnia szeroką:
Plac, przechodniów, niewiasty z dziećmi rozśmianemi,
Tłum korny, co świątynię mijając, przyklęka,
Czoła, które uliczna rozjaśnia piosenka,
Wszystkie odblaski niebios, wszystkie echa ziemi.

Wokół czystej dzieweczki, jak wokół świątyni,
Wszystko skromnie a składnie powinność swą czyni.
Pszczoła znosi miód słodki, kwiat rozlewa wonie,
Wieża daje cień chłodny półomdlałym trawom,
A nocą, wprost okienka, wierna Bożym prawom,
Wypływa złota gwiazda i w błękitach tonie.

Szyję dziecka, co barwą kwiatom lilij sprosta,
Przystraja nie haft drogi, lecz chusteczka prosta,
W węzełek zadzierzgnięta skromny a uroczy.
Na czole niema pereł, lecz i zmarszczek niema;
Twarz źrenice gwiazdami rozwidniają dwiema —
Co zasie po brylantach gdzie iskrzą się oczy!