I z każdej chmury, z każdej nieba cząstki
Błyskają główki w krysztalnem przeźroczu,
Twarze ciekawe, oparte ua piąstki
I tysiąc w ziemię skierowanych oczu.
Nie odpowiedziała nic. Płynęli jakiś czas w milczeniu. Gondola krajała prawie bez szelestu fale morza, nurzając się jak tajemniczy ptak w powietrzu, przesyconem blaskami. Tylko od czasu do czasu odzywał się za ich plecami szklany jęk kropel, spływających z wiosła w morze. W tej chwili słońce zgasło za horyzontem, kolorowe pyłki, rozrzucone po niebie, poczęły rzednąć i zacierać się a morze nabrało nagle jakichś zimnych, stalowych połysków. Zerwał się wiatr i począł marszczyć powierzchnię wody. Fale, płynąc gdzieś z pełnego morza w stronę zatoki, pluskały cicho, rozbijając się o boki gondoli. Pani Rena odwróciła się w tył i poprosiła miękko:
— „Żagiel! dobry człowieku“.
Staruszek zręcznym ruchem przeciągnął sznur nad głowami siedzących, jeden jego koniec przymocował do dna łodzi, drugi zaś pochwycił w swe ręce. Wiatr uderzył w rozciągnięte płótno, wydął go kolisto i gondola, przechylona lekko na jedną stronę, pomknęła jak strzała przez