krzyk jej słychać w każdej celi, w każdym zakątku... żebyś spał człecze jak najtrwardszym snem, przebije twe uszy ten krzyk przeraźliwy, zamąci myśli, odurzy, upije i za chwilę zaczniesz sam wrzeszczeć jak i ona... dozorcy w takim dniu tracą głowy i chodzą źli i rozdrażnieni, jak dzikie bestye... a cały dom wyje tak nieraz i do północy... znam to, znam to... przesiedziałem w tych strasznych murach dwanaście lat... dopiero przed rokiem wypuścili mię na świat, jako wyleczonego“...
Zamilkł... jakby badał jakie wrażenie wywierają jego słowa... Pani Rena obróciła się w stronę staruszka i z wielkiem zaciekawieniem słuchała jego opowiadania. Henryk poruszył się niespokojnie i szepnął do swej towarzyszki:
— „Co za fatalny dzień... przyznam się, że to nie bardzo przyjemnie mieć za gondoliera exwaryata... wiatr coraz gwałtowniejszy... Pani Reno wracajmy“...
Głos mu drżał lekko — zdawała się nie słyszeć jego słów... Gondolier, zachęcony jej spojrzeniem ciągnął dalej:
— „Dziwy! dziwy! moi państwo, na co ja się napatrzyłem przez tych dwanaście lat własnemi
Strona:Grający las i inne nowele.djvu/124
Ta strona została uwierzytelniona.