oczami... włosy stają dęba na samo wspomnienie... pamiętam, był w naszym pokoju jeden waryat... młody chłopak, ale dumna sztuka... zdawało mu się, że jest dożą... wyciągał królewskim ruchem rękę, a wszyscy waryaci upadali na kolana i czołgali się, by ucałować bucik doży Dandola. Żył on bardzo źle z jednym dozorcą, którego nazywał zawsze „sługusem“ albo „niewolnikiem“. Dozorca to był zły człowiek... mścił się na biednym doży, gdzie mógł... najgorsze mu dawał jadło i nie raz jeden w kącie, gdy nikt nie uważał, poczęstował go kułakiem po głowie... Ot zwyczajne bydle! Ale doża postanowił się zemścić. Długo knuł coś i ważył w swej głowie... noce całe spędzał bezsennie, zapatrzony w sufit. Aż pewnego ranka, zapowiedział nam, że dziś jeszcze dozorca zostanie wyrzucony z jego dworu... Pamiętam jak dziś... był obiad... dozorca poustawiał przed każdym talerze z zupą a przechodząc koło doży uszczypnął go w twarz i rzekł złośliwie:
— „Jedz dożo królewskie ochłapy“!
W tej samej chwili waryat pochwycił cynową łyżkę, i nim mogliśmy się połapać co się stało, zręcznym ruchem podważył sobie lewe oko,
Strona:Grający las i inne nowele.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.