Strona:Grający las i inne nowele.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

wydarł je łyżką z oczodołu i podał je dozorcy, ociekające krwią i straszne, mówiąc wyniośle:
— „Proszę niewolnika usmarzyć mi to i podać na drugie danie“!
Dozorca pobladł i stał przerażony, nie wiedząc, co czynić a doża wybuchnął dzikim śmiechem.
A wraz z nim poczęła się śmiać cała sala strasznym chórem... i ja się śmiałem państwo, lecz nigdy nie zapomnę tej strasznej sceny zemsty. Dozorca natychmiast stracił miejsce a biedny doża w parę dni umarł“...
Tarcza miesiąca podnosiła się coraz wyżej na nieboskłonie, a świetlna smuga na wodzie, po której płynęli, stawała się coraz bardziej srebrzysta i wyraźniejsza. Tu i ówdzie poczęły wykwitać na fali wątłe, migotliwe odbicia gwiazd... Zdawało się, że z głębin morskich wyglądają na świat jakieś złote, ciekawe oczy nimf, czy krasnoludków, które słuchają chciwie opowiadania gondoliera. Staruszek stawał się coraz bardziej niespokojnym... spoglądał na księżyc, mruczał pół głosem jakieś niezrozumiałe słowa, to znowu pochylał się ku wodzie, jakby nasłuchiwał melodyjnego szumu fal. Tyle tylko mogli zrozumieć,