»Niech cudem duszę rozpłomienię,
»A potem rzuć mię w lochu cienie
»Elzo! Elzo!
»Z więzienia krat, przez ból i krew
»Do komnat twych poleci śpiew
»O Elzie najpiękniejszej z dziew«.
»A gdy nie wrócę do mych stron
»Elzo! Elzo!
»Gdy postanowisz dla mnie zgon —
»Ginąc będę cię błogosławił,
»Żem światu cudną pieśń zostawił
»Elzo! Elzo!
»Bo na mym grobie każde z drzew
»Będzie ci nocą szumieć śpiew
»O Elzie najpiękniejszej z dziew«.
W tej chwili las począł szumieć... jękły struny lutni szarpnięte ostatnim bolesnym akordem i tony ballady skonały w coraz to rozlewniejszym, coraz to potężniejszym szumie rozmodlonych drzew... A śpiewak stał jeszcze długo, z oczyma wzniesionemi w górę, z palcami na strunach lutni, oblany pożogą zachodzącego słońca i słuchał, jak pod zaklęciem jego pieśni rodziły się gdzieś na chmurach złote światy, pełne aniołkowych twarzy i niespokojnych migotań gwiezdnych... Gotfryd, ukryty za pniem