i z kształtu podobna do lutni rycerza. Gdy pierwszy raz dostrzegł to podobieństwo, popadł w szalony zachwyt... więc stworzy sobie wreszcie ten boski instrument do wtóru, o którym marzył jak w gorączce. Brakło mu tylko strun, rodzących dźwięki... Wiele dni przemyślał Gotfryd, zanim potrafił stworzyć coś podobnego do struny... trawy, wiązane razem, rwały się wciąż i nie oddawały dźwięku, cieniutkie pręty wiklin wydawały lekkie brzęczenie, lecz głuche, niepodobne do tonu, misterne nitki pajęczyn leśnych, z których wił mozolną pracą długie sznury, za lada podmuchem wiatru rozwiewały się bez śladu. Wreszcie z jelit jelenia, którego znalazł bez życia w gąszczu leśnym, uwił siedm mocnych, dzwoniących strun, które były zupełnie podobne do tych wymarzonych. Bezzwłocznie zabrał się do dzieła. Struny te uwiązał jednym końcem do pochyłego pnia brzozy, drugim zaś końcem przymocował drewnianemi kołeczkami do ziemi. Było już blizko zachodu, gdy ukończył tę żmudną pracę... Stała przed nim dziwna brzoza-lutnia, o siedmiu naciągniętych strunach i czekała na pierwsze narodziny dźwięku, stała nieruchomo, ze zwieszonemi martwo listkami,
Strona:Grający las i inne nowele.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.