Strona:Grający las i inne nowele.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

rym przez cały czas nie przysłała ani słowa wiadomości o sobie: „Wtorek — w nocy. Późno już bardzo... nie mogę spać; tyle myśli błąka mi się po głowie, tyle wspomnień już przebrzmiałych — zda mi się, że zarzucił mnie ktoś nagle masą na pół zwiędłych kwiatów. Pachną mniej, inaczej jak świeże, a jednak zapach ich wdraża się w duszę, mózg, krew. Piszę dziś, bo muszę pisać. Prawie, że fizycznie czuję potrzebę pisania tego listu. Pan o mnie myślał w tych dniach? Może... chciał myśleć. Czy pamięć dni jesiennych tak cudnych już zatarta? Dużo, dużo złych chwil, dużo myśli gryzących i niepokojów. P. S. Mam przeczucie, że do kraju nie wrócę nigdy... nigdy“...
I zwolna, wyczarowane tymi listami, poczęły w duszy rodzić się obrazy minionych dni szczęścia. Stanął znów żywo przed oczyma wyobraźni ten mały, cichy salonik p. Eli, z pianinem w kącie, ze stolikiem zarzuconym książkami, z flakonami świeżych kwiatów po wszystkich kątach, które rozlewały w małej przestrzeni słodką, omdlałą woń. Cichy, spokojny kąt, przesiąknięty atmosferą kobiecości, gdzie przeżyliśmy wspólnie tyle