ta rozbawiona gromada pomknęła w wesołych, uciesznych podskokach na sam koniec parku, gdzie wśród gąszczy, w kamiennej framudze, oczekiwała już na swe głodne dzieci asyryjska Bogini o stu piersiach, wszechkarmicielka łaskawa i dobra.
W oddalonej, zacisznej, bardziej opuszczonej części parku, gdzie rzadko kiedy zabłądziła stopa przechodnia, stała grota wodna, porosła mchem i pleśnią, zżarta przez wilgoć i popękana, z basenem, pełnym mętnej, gnijącej wody, z której wysterczała złamana rura wodotrysku. W głębi, przybity żelazem do kamiennej ściany, tkwił posąg nagiego młodzieńca bez rąk, o pięknych, smukłych kształtach, pokrytych pleśnią. Była to rzeźba greckiego dłuta, pełna harmonii, o nieskazitelnie pięknych liniach. Oddawna już przestano się zajmować grotą i jej mieszkańcem. Ze szczelin popękanych ścian wyrastały mchy i chwasty... Opodal groty, nad rozłożystym krzakiem dzikiej róży, obsypanej mnóstwem jesiennych, ostatnich kwiatów, wznosiła się przecudna rzeźba dziewczyny, o powłóczystych szatach rzymskiej tancerki, czy śpiewaczki chórów. Jedna jej ręka, wyciągnięta, kładła się na kwiatach, jakby pie-
Strona:Grający las i inne nowele.djvu/85
Ta strona została uwierzytelniona.