Strona:Grający las i inne nowele.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.

cudnych ustach, jedną ręką trzymała się kurczowo mego ramienia i tylko uścisk ten, palący i mocny jak śmierć, po którym pozostała mi pręga na ramieniu po wieczne czasy — świadczył, że dusza jej, mimo spokojnej maski, walczyła też z trwogą śmiertelną i rozpaczą. Aż wreszcie dom nasz zalała jakaś płomienna, gęsta rzeka, objęła mię w swój miękki uścisk i oddzieliła od świata. W uścisku tym usnąłem w niepamięci na długie wieki. I pocóż znowu jakaś brutalna ręka przerwała mi ten sen słodki, wydobywając mię z mojej cichej mogiły na świat, z którym mię nic już nie łączy. O heu! me miserum!!
A opiekunka róż, wsłuchana w opowiadanie młodzieńca, powtórzyła kilka razy, jak echo:
— O, biedny! biedny Antinousie!
Potem uklękła i, dotykając czołem ziemi, modliła się cicho i żarliwie:
— O Venus! Kochanko bogów i ludzi! nieśmiertelne źródło miłości! zejdź i pomóż mu!
A w grocie wtórował jej błagalny głos:
— Afrodite! zrodzona z piany morskiej, płomienna i uśmiechnięta, co w dusze wsącasz nie-