nasycony żar pragnień, z którego rodzi się piękno i sztuka, nie opuszczaj mnie!
— Venus! opiekunko słodkich tajemnic dziewiczego ciała, ulituj się!
— Afrodite, wielka i królewska, której godłem płomień i piękno, wejrzyj na mnie!
— Venus! pani białych gołębic, uścisków miłosnych i płomiennych pocałunków, ukaż się!
I długo jeszcze brzmiał w ciszy nocnej ten żarliwy, dziwny dwugłos, i szedł w przestwór, brzemienny łzami i skargą serdeczną.
Aż wreszcie z powiewem wieczornego wiatru, co począł szumieć w liściach cyprysów, pinij, i oliwek, spłynęła na ziemię, jak widmo nieuchwytne i mgliste — Venus, owa Nieśmiertelna, Najpiękniejsza, Milońska, zawisła nieruchomo, jak mgła w powietrzu i ciszę nocną przerwał boski, słodki, wszystko przenikający głos:
— Jakoż wam pomódz mogę, dzieci drogie, gdy sama rąk nie mam?!
Strona:Grający las i inne nowele.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.