Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.I.djvu/104

Ta strona została przepisana.

korę lub węgiel do Orosei, zawsze myślał o Marji i o sposobie uwolnienia się, zbogacenia, by móc ją poślubić. Był rozsądny, rozumiał, że Marja Noina, chociażby go kochała, nie może połączyć się ze sługą i sam nawet nie chciał tego.
Kochali się tymczasem tak po kryjomu i tak przezornie, że nikt nic nie podejrzewał. W dzień Piotr bywał zawsze poza domem, nawet nie zawsze mógł powracać na noc do miasta. Nieraz przechodziły tygodnie, że nie widział Marji, a gdy się, spotykali przy ludziach, zachowywali się lodowato i obojętnie, unikając spojrzeń i słówka rozmowy.
Marja korzystała nawet z każdej sposobności, by wydać się dumną i wrogą dla niego, krzyczała, strofowała o drobiazgi, a on jej odpowiadał hardo, bez szacunku i kłócili się tak zawzięcie, że wuj Mikołaj uważał za stosowne pośredniczyć, a stawał prawie zawsze po stronie Piotra.
Gdy potem znaleźli się sami, Piotr śmiał się, a Marja uśmiechała, aby go zadowolić, ale w głębi krwawiło jej się serce na myśl, że tak okropnie podchodzi rodziców.
Kiedy Piotr spędzał noce w mieście, Marja czekała, aż wszyscy w domu usną, potem cichutko, z wszelkiemi ostrożnościami schodziła do kuchni i spędzała z nim razem całe godziny. Mówili szeptem; Marja co chwila szła się przekonać, czy rodzice śpią, i wracała.
Piotr opowiedział jej o sobie wszystko, o swojej przeszłości, o chwili obecnej i przyszłej, z najwyższem zaufaniem i szacunkiem, wyznał jej swoje marzenia,