Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.I.djvu/133

Ta strona została przepisana.

był bezsprzecznie najszczęśliwszym z pielgrzymowanie wyglądał już na rycerza, ani na hidalga, ale wprost na zwycięskiego imperatora. Oprócz najpiękniejszego konia, który rżał wesoło i drżał całem ciałem, Franciszek miał za sobą na siodle najpiękniejszą dziewczynę z Nuoro, która siedziała, pewna i nieustraszona, jak bogini.
Obraz tej bogini prześladował Franciszka Rosanę od kilku miesięcy; często nie pozwalał mu spełniać należycie obowiązków radnego gminnego; często towarzyszył mu w samotnych wyprawach wierzchem, jakie odbywał na swoje hale, rojne od krów i byków. Od niejakiego czasu nosił się z myślą o małżeństwie; miał lat trzydzieści, siostry jego i bracia byli wszyscy na swojem, on tylko mieszkał sam w domu ojcowskim, niegdyś tak pełnym i wesołym, i nudził się nieraz porządnie.
Jedna z sióstr, która bywała u Noinów, poradziła mu raz Marję na żonę. Nie znał jej dobrze i chociaż słyszał pochwały o jej piękności, o uczciwości i gospodarności, nie słuchał rady siostry. W żyłach Rosanów płynęła krew wielkiego rodu, krew tych principales, którzy są arystokracją ludu sardyńskiego, często szlachetniejszą i bardziej majętną od panów rycerzy.
Marja nie była znów tak bogata, a jeżeli matka pochodziła z dobrego gniazda, nie wiedziano, skąd się wywodzi wuj Mikołaj.
Siostra Franciszka jednakże nie ustawała w zabiegach i sprawiła tyle, że on, człowiek o pewnym po-