Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.I.djvu/137

Ta strona została przepisana.

szek wciąż dawał ostrogą swemu pięknemu koniowi, wciąż wyprzedzał pozostałych, a gdy był od nich daleko, stawał, by na nich zaczekać i pod tym pozorem odwracał się na siodle, patrzył w twarz Marji i mówił jej miłe rzeczy. Ona spuszczała oczy, śmiała się i pokazywała dołki, co do reszty odbierało przytomność jeźdźcowi.
Gdy dojechali do gościńca, na godzinę przed Nuoro, Franciszek oświadczył się bez ogródek. Powiedział, że kocha ją oddawna, i jeżeli przystanie na jego prośbę, oświadczy się rodzicom, i będą mogli się pobrać przed Adwentem.
Marja przewidywała, że taki będzie koniec wszystkich komplementów i uśmiechów tego dnia, ale zmieszała się bardzo. Opadło ją przemożnie żywe, gorące wspomnienie Piotra. Zdawała sobie całkowicie sprawę z niegodziwości, jaką popełni, zdradzając swoją miłość; pomyślała, że Piotr albo umarłby z bólu, albo się zemścił, ale nie umiała odrzucie propozycji Franciszka.
— Zobaczymy — rzekła z wielką powagą. To nie są sprawy, które możnaby rozstrzygać na poczekaniu. Sam rozumiesz, że trzeba się nad niemi zastanowić, bo tu idzie o całe życie.. Mam słuszność, czy nie mam?
Franciszek zamyślił się, a potem rzekł:
— Zapewne. Ale w każdym razie możesz mi coś powiedzieć, jeżeli jesteś wolna.
Marja zagryzła wargi i spojrzała przed siebie, daleko. Przez chwilę miała szlachetny zamiar wyznać mu