Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.I.djvu/151

Ta strona została przepisana.

— Dobrześ zrobił — rzekła, przyglądając mu się ciotka Luiza. — Wyglądasz istotnie fatalnie. Dam ci chiny, mam jeszcze flaszeczkę. Marja też miała gorączkę przed kilku dniami.
— Gorączkę miłosną, jak się zdaje, — rzekł, patrząc na nią z goryczą.
Stała odwrócona, patrząc w ogień.
Ciotka Luiza raczyła się uśmiechnąć, a wuj Mikołaj zapytał:
— Pewnieś głodny. Dać ci wieczerzę?
— Miała gorączkę? — pomyślał Piotr.
— Wydaje mi się blada. Może cierpi? Może ją męczą?
— Nie odpowiadasz? Może chcesz coś zjeść? — powtórzył gospodarz.
— Idźcie do wszystkich djabłów! — pomyślał Piotr, a głośno powiedział: — Nie chcę nic.
— W takim razie, Marjo, daj mu pić. Odwróć się nareszcie...
Poruszyła się, nie odwracając, nalała kieliszek wina, ponieważ na kominie stała taca z dwoma kieliszkami i butelka czerwonego wina.
Niewątpliwie to samo wino i z jednej z tych szklanek pił narzeczony, i Piotr odepchnął ze wstrętem kieliszek, który Marja podawała mu, podchodząc powolutku.
Serce mu pękało; niepokój, nieznana nigdy wściekłość gotowała się we krwi, w całem ciele, ręce pałały i drżały. Boże, Boże przenajświętszy! Byłby oddał duszę, całą resztę życia, byle móc zostać przez chwilę sam z Marją.