Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.I.djvu/157

Ta strona została przepisana.
XIII.

Nazajutrz wybrał się z powrotem raniutko, nie zobaczywszy Marji. Ciotka Luiza dała mu chininę i przestrzegała troskliwie, by dbał o siebie, przykrywał się w nocy, nie zamókł, a w razie, gdyby mu gorączka bardzo dokuczała, powrócił do domu.
— Głupstwo! — rzekł, wzruszając ramionami, z oczyma zamglonemi i twarzą szarą od bezsenności.
Wrócił na swoje pole pracy, skupić się, namyśleć, coś postanowić i pogrążył się w morzu rozpaczy i goryczy. Na tle fjoletowego zmierzchu na płaskowzgórzu wyglądał, jak posąg twardej i dzikiej boleści.
Sroga burza miłości, nienawiści i dumy szalała mu we krwi i nieubłaganie zaprzątała umysł. Tysiące razy w chaosie splątanych myśli nasuwał mu się pomysł, aby upokorzyć się przed Marją i prosić przynamniej o wyjaśnienie, i tysiąc razy odrzucał go z pogarda.
Gdybyż przynajmniej mógł ją znienawidzieć! Nigdy! Piękna jej postać stawała mu zawsze przed . 151