W lipcu 1885 spotkało go nieszczęście, które przyćmiło nieco jego pogodę i zamąciło bieg całego domu.
Udał się był do Olieny po zakup wina, Może kosztował go nazbyt wiele, gdyż wieczorem twarz miał czerwoną, jak wierzchołek Athy, na którym gaśnie szkarłat lipcowego zachodu, a czapka zbakierowała mu się na głowie. Wyjechał nocą, w drodze spadł z konia i złamał nogę. Pomimo szybkiego i starannego leczenia chorował długo i okulał. Od tego czasu każda zmiana pogody, najlżejszy powiew scirocca z równiny sprowadzał mu silne i dokuczliwe bole. Stało się więc, że Mikołaj, niezdolny, jak dawniej zachodzie codzień do swej posiadłości, musiał zacząć życie jak wielki pan, musiał postarać się o dzielnego sługę, któryby za niego uprawiał winnicę i siał ziarno. Nawinął się Piotr Benu.
„Chłopcze — powiedział mu Mikołaj, wpatrując się w niego bystremi oczami — nie obrazisz się, gdy ci coś powiem? Nie cieszysz się dobrą opinją.
Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.I.djvu/18
Ta strona została przepisana.
II.