Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.I.djvu/26

Ta strona została przepisana.

podczas gdy Marja borykała się sama ze swoim, który wstrząsał się cały, z pyskiem w krzaku.
Sabina była bardzo ładnie ubrana, w bielutkiej koszuli, czerwonym aksamitnym gorseciku i ciemnej kretonowej spódniczce z różowym obrębem. Miała porządne buciki, a odwiązana chusteczka odkrywała bardzo białą szyję, otoczoną czarnym jedwabnym sznureczkiem. Pomimo jednakże wysokiego wzrostu i białej cery, nie przyćmiewała bynajmniej wspaniałej urody Marji. Dodawał jej dużo wdzięku kosmyk jasnych, trochę niesfornych włosów, który wymykał się z pod chusteczki i spadał na czoło, zasłaniając niekiedy oczy. Starała się go wcisnąć pod chustkę, przygładzając co chwila, ale, uparty, pozostawał w ukryciu ledwie przez chwilę i wymykał się znowu na powietrze, na światło.
Jak to czarowało Piotra! Uwiązał konia, i korzystając z kłopotu Marji, przyglądał się bacznie Sabinie. Ona, zupełnie niezmieszana, usiadła na ziemi i zaczęła zdejmować obuwie.
— Jesteś zachwycony, Piotrze? — krzyknęła Marja. — Mógłbyś pomóc mi uwiązać to djabelskie stworzenie.
Musiał otrząsnąć się ze swego zachwytu i podejść do niej. Marja, czerwona i zgrzana, rozzuła się również i natychmiast zaczęła napędzać Piotra do roboty.
— Dalej, dalej, prędko. Musimy się spieszyć, niech cię djabeł pogania, Piotrze Benu.
Wskoczył, mrucząc, na gruszę i poprzez złoto liści z każdym strącanym owocem rzucał namiętne spojrze-