w kuchni, opłacały lekarza, by odwiedzał go często i zabiegały o niego jak mogły.
Żeby go rozerwać w chwilach bezczynnych, szczególnie w niedziele, Marja czytywała mu najbardziej wzruszające ustępy z „Guerrino detto il Meschino“ i z „Reali di Francia“[1], książek bardzo rozpowszechnionych śród chłopów i pasterzy nuoryjskich, którzy wzruszają się głęboko, rozczytując się w nich bez końca.
Wuj Mikołaj nie wierzył nic a nic w cudowne historje, które mu Marja czytała, ale słuchał ich chętnie z zajęciem, bo dawały mu dużo miłych wrażeń. Głos Marji, która czytała, wybijając wyraźnie rytm, przekonywał go, uspokajał jak sułtana, z „Tysiąca i jednej nocy. Mawiał nieraz:
— Gdybym choć umiał czytać! Spędzałbym czas na czytaniu tych pięknych historyj, które, choć nieprawdziwe, kształcą i wzruszają.
Mimo radykalnej zmiany w charakterze, wywołanej kalectwem, Mikołaj Noina zachował nawyk udawania wobec obcych człowieka pokornego i bez grosza, i kiedy starzy przyjaciele przychodzili do niego na pogawędkę, na podwórze, dziwne robiła wrażenie królewska mina siedzącej na zwykłem miejscu koło bramy ciotki Luizy i rozmowy męża, który wiecznie powtarzał, jak katarynka: „Jesteśmy nędzarze! Ledwie wiążemy koniec z końcem. Czasy są złe, ziemia nie
- ↑ Stare ludowe, jeszcze średniowieczne opowieści rycerskie, które śpiewali uliczni śpiewacy. (Przyp. tłumacza.)