Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.I.djvu/42

Ta strona została przepisana.

rodzi, poborca wysysa nam krew, czart go bierz zato! Niech mnie zabiją i siedem kul mi wpakują w ciało, jeżeli mamy choć o grosz więcej, niż na najniezbędniejsze potrzeby“.
Ciotka Luiza uśmiechała się dobrodusznie, a jej wspaniała fizjonomja mówiła:
— Niech sobie gada, przecież to wolne żarty. Jesteśmy najzamożniejsi właściciele w Nuoro. I co do gotówki i co do zapasów, nikt się z nami nie może równać.
Marja nie mówiła słowa, ale szyjąc na progu, myślała:
— Mogliby rodzice dać pokój. Najlepiej wychodzi się w życiu, kiedy się obcych nie wtajemnicza w swoje sprawy.

∗                ∗

W samo południe wino było wytłoczone i obiad gotowy. Ciotka Luiza nakryła na podłodze w kuchni, postawiła kosz, pełen białego chleba, a jedzenie podała na głębokich czerwonych talerzach, poczem zawołała z podwórza ludzi, którzy właśnie myli się pod studnią.
Wkrótce wszyscy zasiedli po turecku na podłodze dookoła koszyka i zaczęli jeść chciwie, zanurzywszy nosy w dymiących talerzach.
— Co za piękna rzecz praca, co za piękna rzecz — myślał Mikołaj, patrząc na nich z zazdrością.
On sam siedział, obsługiwany jak pan, przy stole, nakrytym obrusem, z białemi naczyniami i butelką,