Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.I.djvu/69

Ta strona została przepisana.

gruszek myśli ciągle o Piotrze, i teraz ona także kocha go bardzo. Czeka na niego. Gdy słyszy wymawiane jego imię, doznaje dziwnego wrażenia, jakgdyby jej serce stawało. Później znowu zaczyna bić gwałtownie i chce wyskoczyć z piersi. Jakże wygląda chwili, kiedy Piotr wszystko powie!
— A potem co? a potem? — naciskała Marja.
— A potem? O Boże! powiemy babce, on przyjdzie do nas i gdy będzie można, pobierzemy się.
Marja milczała. Poczciwa prostota Sabiny, której wystarczało tak mało, nic prawie, która tak łatwo mogła się czuć szczęśliwa, wzbudziła w niej jakby cień zazdrości, pomieszanej z niewyraźnem, dalekiem politowaniem.
— Dlaczego milczysz? — zapytała Sabina, chcąc nawiązać na nowo. — Może nie byłabyś zadowolona, ty albo ciotka i wuj, gdyby się to stało? Ja jestem taka biedna! Na co mam czekać?
— Ależ przeciwnie! — zawołała żywo Marja. Jest dzielny chłopiec, a przytem piękny.
Przypomniał jej się nagle skarb i dodała:
— Jeżeli jeszcze ciotka zostawi mu wszystko.
— Co tam ciotka! Nie chodzi o ciotkę. Ja chcę jego, nie ciotki.
— Spokojnie, spokojnie, nie unoś się, panienko! — zaśmiała się Marja, a po chwili dodała: — Powiedz mi tylko, czy jesteś naprawdę pewna, że Piotr cię kocha?