Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.I.djvu/78

Ta strona została przepisana.

otrzymał odpowiedzi. Szarpnął gospodarza za ramię i przekonał się, że śpi głęboko.
Wtedy odrazu wszystko się odmieniło, cała jego odwaga opadła. Pożałował i zawstydził się swego zuchwalstwa. Uszy mu płonęły, zaśmiał się w głos, coraz bardziej oszołomiony winem. Zobaczył, że wszystkie ściany kuchni pokryte są zielonawemi, świecącemi ślimakami, a małe różowe śliniaczki wyciągają drobniutkie różowe różki poza skorupy. Z tem dziwnem widzeniem wyciągnął się na macie, zmożony przez ołowiany sen. Na dworze wiatr huczał coraz gwałtowniej i śpiewał jakby szalone hymny czy legendy w tej wielkiej i świętej dla chrześcijan nocy.
— Wspanialeście śpiewali wczoraj, Piotrze! — rzekła nazajutrz Marja z wyrazem wielkiego niesmaku na ustach.
Piotr popatrzył na nią uparcie.
— Wspaniale! Nie podobało ci się?
— Oh, bardzo! Upiliście się, jak zwierzęta.
Nie mogę patrzeć na mężczyzn nieumiarkowanych. Co innego ojciec; biedak ma zgryzoty i stara się zapomnieć o nich. Ale ty, Piotrze! Wstyd! Gdy weszłam tu rano, leżałeś jak pies napoprzek, z nogami w popiele...
Jakkolwiek mówiła nieprawdę i z uśmiechem, Piotr pożałował, że śpiewał, że pił, i rzekł, czerwieniąc się:
— Jakaś ty dumna, Marjo. Za karę powinnaś dostać męża pijaka.