Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.I.djvu/83

Ta strona została przepisana.
VII.

Po powrocie Piotra z aronzu Noinowie parę razy wieczorem zostali z godzinkę, lub dwie przy ogniu, wbrew zwyczajowi, który im, ludziom spokojnym i egoistom, kazał iść spać zaraz po wieczerzy. Ciotka Luiza przędła, siedząc na wysokim stołku pod olbrzymią lampą, której niebieskawe światło rzucało jasny odblask na jej szeroką bladą twarz. Marja odpoczywała nareszcie po zmęczeniu całodziennem, wkulona w kąt, prawie w półcień, często siadała na ziemi boso i mówiła, jakby odrętwiona przez ciepło i znużenie bezczynności. Piotr wracał wcześnie i po wieczerzy nie wysuwał się ze swego kąta; ta cicha godzina była dla niego niewysłowionem szczęściem, była marzeniem, nagrodą całego dnia.
Wuj Mikołaj, opanowany zapałem improwizacji śpiewaczej i pewny, że w zwrotkach znalazł niewyczerpane źródło poezji, żądał Piotra co wieczór odpowiedzi na swoje nieznośne, kulawe wiersze, na swoje dysputy początku i bez końca. Piotr wściekał się,