Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.II.djvu/119

Ta strona została przepisana.

Można było zapomnieć o pochodzeniu Piotra, o jego dawnej roli, o złej opinji, jakiej kiedyś zażywał, ale ostatecznie na czem polega jego przeobrażenie, gdzie i w czem leży jego majątek? On o nim mówi, przecież koniec końców, co posiada? Dwa lub trzy nic nie warte kawałki ziemi, jedną izbę więcej w chałupie ciotek. I w tę nędzę chce wciągnąć Marję Rosana!
Ale w gruncie i przedewszystkiem ciotka Luiza dlatego gardziła Piotrem Benu, że należał do bardzo niskiej sfery i był kiedyś sługą. Nie mówiła tego jednak, bo przypominając sobie pochodzenie wuja Mikołaja, który nadobitkę był jeszcze obcym przybyszem, byłaby zraniła swoją próżność własną bronią.
Wuj Mikołaj zato pamiętał o tem doskonale i może dlatego miał wielką słabość dla Piotra Benu, a kiedy słyszał wszystkie te awantury i plotki, krzyczał do córki:
— Jeżeli Piotr Benu ciebie chce, a ty odmówisz, będziesz najgłupszą istotą na tym świecie i na tamtym.
— Dajcie mi spokój — odpowiadała ze smutną obojętnością. — Nie myślę wcale o tych rzeczach. Życie moje się skończyło i nie mam zamiaru zaczynać go na nowo.
Prowadziła istotnie smutne i prawie zakonne życie; nie wychylała głowy za próg domu, chyba żeby udać się do kościoła, a i wtedy wybierała drogi boczne, szła ze spuszczonemi oczami i z opaską, owiniętą w taki sposób dookoła głowy, że widać było tylko czubek nosa.
Dbała o to, by nie dać żadnego powodu do nagany i nikt nie mógł nic złego o niej powiedzieć; prawdę