Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.II.djvu/122

Ta strona została przepisana.

Nie wymieniano nazwiska szczęśliwego spadkobiercy i nie wspominano o niezbyt czystem pochodzeniu skarbu, ale tymczasem gadka się rozpanoszyła na dobre w Nuoro i Piotr był bardzo zadowolony.
Niejeden złośliwy principale mówił: — Ba, kradzione pieniądze!... Kumoszki rozsiewały ubliżające bajki, mówiąc, że ciotka Tonią przed śmiercią odkorkowała bańkę, z której wymknął się duch Peppedu Roddone, aby pokazać siostrzeńcowi miejsce, gdzie ukrył był skarb. A teraz błądzi, gwiżdżąc, w powietrzu z ognistemi łańcuchami, przykutemi do nóg.
Piotr kpił sobie z tego wszystkiego, lękał się tylko, by podobne brednie nie doszły do uszu Marji i nie wywywołały jej pogardy.
W ostatnich dniach czerwca oświadczył się formalnie o rękę młodej wdowy po Franciszku Rosanie.
Noinowie zażądali ośmiu dni czasu do namysłu, a Marja oświadczyła wręcz, że nie chce słyszeć o niczem. Historja o skarbie, która budziła w niej dawne wspomnienia, nie wpływała teraz na jej zdanie.
Bogate nabytki Piotra kruszyły otwartą opozycję ciotki Luizy, ale dobrze urodzona pani miała inne, bardziej delikatne powody, by nie dać się pokonać Przez osiem dni toczyły się długie i namiętne walki i dyskusje między Marją i ciotką Luizą a wujem Mikołajem, który za wszelką cenę chciał przyjąć Piotra za zięcia.
Możeby Marja się zgodziła, gdyby matka była jej pomogła, i może byłaby nawet uradowana, pomimo swych czarnych poglądów na małżeństwo, ale na-