Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.II.djvu/128

Ta strona została przepisana.

mimo wszystkiego, co zaszło? I czy miała prawo zostawić mu to złudzenie?
— Nie zna mnie dobrze, — pomyślała — ale musi mnie bardzo kochać, jeżeli, pomimo wszystko ma jeszcze takie o mnie wyobrażenie!
— Gdybym to wiedział, — rzekł — nie byłoby mnie tu z pewnością!
— A więc myślisz, — rzekła Marja gwałtownie że Franciszka Rosanę, Panie świeć nad jego duszą! zaślubiłam z miłości?
— Nie wiem, nie poruszajmy przeszłości — odpowiedział z widocznym bólem. — Zresztą byłaś taka młoda wówczas; nie rozumiałaś dobrze, co robisz. Dziś byś tego nie uczyniła...
— Bóg to wie — rzekła Marja sama do siebie. Zamyśliła się, czy mu to powiedzieć na głos, czy nie rozwiać jego złudzenia, okazać się raz nareszcie w całej nagości swego charakteru i powiedzieć mu. — Idź, idź! gdybyś ty wiedział, jaka ja jestem w istocie!
Ale nie powiedziała nic. Znała poświęcenia egoizmu i dumy, które innym na nic się nie przydają. Zresztą Piotr nie dał jej czasu do zdecydowania się. Zbliżył się i chwytając jej ręce, spojrzał jej w oczy głęboko.
— Słuchaj, — rzekł zduszonym głosem — nie mówmy o rzeczach zbytecznych. Albo mnie chcesz, albo nie chcesz. Ale odpowiedz odrazu. Jeżeli powiesz: nie, pójdę natychmiast, pójdę tak daleko, ze jak Bóg na niebie, nie usłyszysz już nigdy mego imienia. Jeżeli powiesz tak... o! Marjo, zobaczysz, że nie pożałujesz.