Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.II.djvu/156

Ta strona została przepisana.

jesieni, lecz w ciepłych słonecznych izbach był jeszcze spokój lata, który usposabiał do marzeń.
Gdy rozniosła się wieść o ślubie, przyniesiono do Noinów jeszcze jakieś osiem czy dziesięć podarunków, kilka osób odważyło się złożyć życzenia nowożeńcom, ale nie zaszło nic takiego, jak zeszłym razem, nie było ani obiadu, ani iluminacji, ani tańców, ani muzyki.
Krewni pierwszego męża Marji czyhali zdaleka na każdy najmniejszy drobiazg, któryby im pozwolił wystąpić z krytyką; jednak nic niepożądanego nie miało miejsca.
Późnym wieczorem, o wietrznym i rudym zmroku, utworzył się znowu szczupły orszak i Piotr Benu z Marją połączyli się na zawsze, także w obliczu prawa ludzkiego.