Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.II.djvu/161

Ta strona została przepisana.

Jednak czemu list przychodzi z Cagliari? Czemu dopiero teraz? Czemu nie wcześniej? Kto go napisał? Może Antine? Ale dlaczego? Niezrozumiałe!
Pojęła wreszcie, odczytując list po raz ostatni, że celem jego było zapobieżenie małżeństwu: za późno! Tymczasem ciągle z niepokojem oczekiwała powrotu Piotra i jakkolwiek nie wątpiła o prawdzie zarzutów, miała nadzieję, że on potrafi się jeszcze oczyścić. Nie, było niemożliwe, aby ich szczęście, ich życie — złamało się tak odrazu — żeby list nieznanych ludzi mógł rozedrzeć ich serca!
Czemu, czemu nie wraca? Cień schodził ze ściany podwórza; musiała już być godzina jedenasta, a jego nie widać.
Dwa razy Marja podniosła się i wyjrzała na drogę, wyglądając powrotu męża, ale musiała cofnąć się natychmiast, w obawie, by jej nie zaczepiły sąsiadki. Po drugim razie nie mogła już usiedzieć ani znaleźć sobie miejsca; zaczęła chodzie tu i tam, po kuchni, po podwórzu, przestawiając, zdejmując wszystko, co jej w oczy wpadło i ściskając mocno list w lewej ręce.
Bardziej jeszcze, niż myśl o Piotrze zabójcy, dręczyła ją i napełniała wstrętem myśl o Piotrze złodzieju, o Piotrze, właścicielu bogactw, nabytych przez kradzieże i nieuczciwości.
Stanęła chwilkę na środku podwórza, nasłuchując z napięciem zbliżających się kroków; zdawało jej się, że to on, miała wrażenie, że kamienieje, że traci przytomność. Jak go przyjmie? jak zacznie? Ale kroki minęły, a ona, choć czekała z tak namiętną niecierpliwo-