Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.II.djvu/25

Ta strona została przepisana.

straszne widzenie, przewidziane i odpychane w chwilach największej rozpaczy, stało się rzeczywistością. To, co kiedyś wydawało się niemożliwe nawet we śnie, teraz stało się, było prawdą. Marja jest żoną innego, Marja stoi przy boku innego, Marja jest niepowrotnie dla niego stracona! I to w jego oczach! Widział i czuł to nietylko oczami, ale każdym nerwem, każdem włóknem, każdą żyłką nawet. Wspomnienia przeszywały go jak ostrze szpilki, krew waliła w skroniach, w uszach, w szyi, w gardle i dusiła go. W pewnych chwilach jakby zaczynało go opuszczać rzeczywiście bajeczne panowanie nad własnemi uczuciami; wtedy oczy mu zachodziły mgłą, a żyły na skroniach i rękach stawały się nabrzmiałe i fjoletowe. W pewnej chwili, kiedy Franciszek Rosana schylił się tak dalece nad żoną, podnosząc serwetkę, że dotknął jej twarzą, mocno zaczerwienioną od wina, Piotr zacisnął gwałtownie pięść i o mało nie wybuchnął.
Osoba, która śledziła każdy jego ruch, spostrzegła to i na chwilę oddech jej zaparło. Była to Sabina. Siedziała bardzo blada, smutna, prawie cierpiąca. Ona też oczekiwała Piotra przez cały ranek, a widząc go, doznała nieokreślonego lęku, radości zarazem i obawy. A zamiast uspokoić się, w miarę jak czas upływał, stawała się coraz bardziej niespokojna i ogarniał ją smutek, który sprawiał rodzaj fizycznej dolegliwości. Wyczuła instynktownie, przez zazdrość, wszystko co Piotr przechodzi, a kiedy zauważyła, że zaciska pięść i robi ruch, jakby się chciał rzucie, przeraziła się i zadrżała. Uspokajała się w miarę, jak Piotr się uspokajał, ale