Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.II.djvu/33

Ta strona została przepisana.

będziemy mieli wszystkich potrzebnych pieniędzy, ale niemniej zaczniemy. Gdzie twoje bydło?
— W Serra — odpowiedział tamten.
— Jak się nazywa twój spólnik? Może go znam.
— Zuanne Antine z Fonni. Jest dużo młodszy odemnie.
— Do djabła, toż go znam! — wykrzyknął rozmówca. — Ale jest teraz w więzieniu.
— Tak, za opór i znieważenie siły zbrojnej, — odrzekł Piotr szybko — ale wyjdzie wkrótce.
Po chwili milczenia młodzieniec zapytał:
— Zatem, Piotrze, nie zostaniesz już tu, u wuja Mikołaja?
— Nie, już mi to nie dogadza; nie chcę dłużej służyć.
— Zebrałeś sobie trochę grosza — rzekł młodzieniec z uśmiechem i mrużąc jedno oko. — Musisz mieć dużo pieniędzy. A gdzie będziesz mieszkał?
— U ciotki.
— U tej starej, u ciotki Toni Roddone? To ona jeszcze żyje?
— Gdyby nie żyła, nie wprowadzałbym się do niej.
— A no chyba, do djaska! — rzekł towarzysz i zaraz przypomniał sobie gadkę o skarbie, o którym wszyscy zawsze mówili.
— Jak umrze twoja ciotka, — rzekł, łypiąc znów okiem — to możesz zostać naprawdę kupcem, nawet wielkim panem.