Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.II.djvu/38

Ta strona została przepisana.

— Nie, zostańmy lepiej tutaj — prosiła Marja, która nie widziała, aby Piotr Benu schodził i nie chciała wejść na górę. Dlaczego on nie odchodzi?
Piotr tymczasem czekał, aż ona wróci na górę, i nie ruszał się z miejsca. Powziął był pewien zamiar dość dziwny i podczas rozmowy z młodym posiadaczem myśl ta pochłonęła go tak, że aż zamilkał i zaczął odchodzić od przedmiotu. Postanowił, ni mniej ni więcej, tylko pocałować Marję po raz ostatni w obecności wszystkich, nie wyłączając męża. Był w Nuoro zwyczaj całowania panny młodej i wszystkich kobiet przybyłych na wesele; obecnie ten dziwaczny zwyczaj już prawie nie istnieje, ale o ile ktoś chce go wskrzesić, nikt nie może nic mieć przeciwko temu. Piotr chciał się w ten sposób przekonać, czy Marja go już zupełnie zapomniała.
— Czy chcesz mi zrobić przysługę? — zapytał młodego posiadacza — rozmienić papierek dziesięciolirowy na dwa scudy srebrne? Nie wypada dawać pannie młodej papierowych pieniędzy.
Młody człowiek miał przypadkiem dwa srebrniki; otworzył rodzaj skórzanej sakiewki, zawieszonej u bogatego pasa z haftowanej skóry i wyjmując pieniądze, rzekł:
— A to dopiero sumiennie wszystkiego się trzymasz, dalibóg!
— Tam do djabła! Byłem przecie w tym domu przez cały rok, jadłem ich chleb i piłem ich wino. Zresztą, chodź ze mną, a zobaczysz, jak sobie każę za-