Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.II.djvu/52

Ta strona została przepisana.

A gdy nabrał należytej elastyczności, wyjmowała go i kładąc na głębokim talerzu, nadawała mu kształt wielkiej gruszki, lepiąc go i wygładzając rękami, które maczała raz po raz w zimnej wodzie, by ich nie poparzyć. Potem rzucała ser do zimnej wody i zabierała się do robienia następnego.
Franciszek i pasterz pomagali jej i z masy sera wyrobionego, oprócz gomółek, lepili warkocze, małe zwierzęta, posążki, maleńkie koniki z równie maleńkimi jeźdźcami, z siodłem i uzdeczką, wszystko zadziwiająco zręcznie. W kilka dni pełno tego było w całej chałupie.
Po obiedzie Marja i Franciszek przepadali w lesie, odwiedzali sąsiedzkie zagrody, zapędzali się nieraz aż do kościółka Św. Ducha, samotnego, i ciemnego w słońcu.
Ilekroć robili dłuższe wycieczki, Marja żądała od męża, żeby brał ze sobą broń. Kto to może wiedzieć? trzeba być przezornym w tych złych czasach. Marja nie lękała się bandytów, którzy nie mogli czepiać się Franciszka, z chwilą gdy często udzielał im gościny w swojej owczarni, nie obawiała się zemsty lub złego czynu złodziei, jednak miała jakieś niejasne przeczucie, którego nie umiała, czy nie chciała sobie wytłumaczyć, a przecie, choć się starała, nie mogła go wygnać z sera.
Jeżeli nie wychodzili, to po obiedzie, gdy słońce się spuszczało, gdy dęby, poruszane wietrzykiem, sypały perły, a niebo było świetliste i pogodne jak sen, mał-